Wpis 36, czyli ja chcę już święta!

Święta! Nie wiem jak Wy, ale ja już czuję świąteczną atmosferę. Zresztą ciężko nie czuć, jeśli z początkiem listopada sklepy zmieniają szatę graficzną z hallowinowej już na świąteczną. Tak przynajmniej jest w Anglii. I nie wiem, czy to nie lekka przesada. Ani chwili przerwy i oddechu. Z drugiej strony machina napędzająca zakupowe szaleństwo nie lubi przestoju. I tak po Halloween zaczyna się świąteczny szał. Mikołaje, choinki, zniżki… i te magiczne ozdoby. No dobra, kiedy tak o tym myślę, to chyba jednak to lubię. Może dlatego, że jestem dzieckiem końca komunizmu, gdzie zapach mandarynki do śmierci będzie kojarzył mi się z Bożym Narodzeniem.

Nie mniej świątecznemu szaleństwu pozwalam ogarnąć się dopiero 6 grudnia. Wtedy ubieram choinkę i zaczynam myśleć o prezentach. I uwierzcie, to wcale nie jest wcześnie. Koleżanka ubrała choinkę trzy tygodnie przede mną. To się nazywa miłość do świąt:)

Ja mam swój rytuał i staram się go trzymać co roku, chyba że akurat mieszkałam na Bliskim Wschodzie. Wtedy choinkę ubierałam tydzień przed świętami, a i tak ciężko było poczuć świąteczny klimat. Ciężko czuć jakikolwiek inny klimat, niż wakacyjny, gdy za oknem słońce, piasek i temperatury nawet zimą oscylujące koło 25 stopni. Ale to już za mną.

Wracając do prezentów, to moi najbliżsi w tym roku doskonale wiedzą, co znajdą pod choinką. Moją książkę ta da! Tak, w końcu się doczekałem i mój ebook zaistniał na papierze. To niesamowite widzieć efekty swojej wirtualnej pracy w postaci namacalnej, papierowej książki. I łudzę się, że najbliżsi również podzielają moją opinię:)

Niestety wybieranie prezentów, to najcięższa część świątecznej tradycji i coraz bardziej podoba mi się pomysł na wykonanie ich własnoręcznie. Moja książka w jakiś pokrętne sposób do tego się zalicza, a żeby nie było, że to naciągane, to zrobię jeszcze fajne zakładki. W końcu jestem już mistrzem w robieniu zakładek. Wprawdzie najpierw przeklinałam pomysł na jaki wpadłam (do dwudziestu pierwszych książek zakupionych na e-bookowo.pl dołączone zostaną własnoręcznie robione przeze mnie zakładki), bo do tych dwudziestu sztuk dołożyłam jeszcze piętnaście kolejnych, które trafią wraz z książkami do zwycięzców konkursów prowadzonych na stronach patronackich. I zwyczajnie przeliczyłam  się z czasem, ale na szczęście się udało – deficyt snu nadrabiam do dzisiaj:) Sama praca nad zakładkami była i jest czystą przyjemnością, byle bez pośpiechu.

Moja teoria z  własnoręcznie wykonanymi prezentami może nie przejść, jeśli nie ma się żadnych, nawet najmniejszych zdolności manualnych. Wtedy pozostają jednak sklepy i dobra znajomość gustu obdarowywanego, a tu już bywa różnie. Na szczęście ze mną nikt, kto mnie zna nie ma problemu. Jestem totalnie przewidywalna jeśli chodzi o prezenty i to nie tylko te świąteczne. Dobra książka i uśmiech gwarantowany.

Tak, uwielbiam święta i świąteczną atmosferę. Najbardziej jednak kocham tych kilka dni z rodziną i przyjaciółmi, gdy możemy naprawdę nacieszyć się swoją obecnością, porozmawiać, posiedzieć…i obeżreć się co nie miara! He he, to oczywiście taki żarcik, ale sam się cisną na język. Tego oczywiście nikomu nie życzę, a wręcz przestrzegam.

To zmykam, bo czeka mnie jeszcze jeden post o książce oczywiście!

Wpis 27, czyli operacja się udała, tylko pacjent zmarł.

Jestem zła. Nawet bardzo. I zawiedziona. Ale od początku.

Czasami angażujemy się w pewne sprawy i gdy coś się nam nie udaje, jest nam zwyczajnie przykro. I pewnie ze mną też by tak było, ale… ale nie, mi nie jest tylko przykro, ponieważ to co sobie założyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Mało tego, tak się rozpędziłam, że nie spodziewałam się, iż uderzę głową w mur i się na nim roztrzaskam. A niestety tak się stało. I właśnie to boli jeszcze bardziej. Powiedzenie “operacja się udała, tylko pacjent zmarł” mogę przemienić na “akcja z zakrętkami się udała, tylko do cholery nie ma jak ich przetransportować!” To się nazywa chichot losu. Albo raczej rechot. Czytaj dalej „Wpis 27, czyli operacja się udała, tylko pacjent zmarł.”

Wpis 22, czyli konkurs „Splątane Nici”.

Kto lubi brać udział w konkursach? Ja czasami lubię, ale tylko wtedy, gdy wydaje mi się on wartościowy i faktycznie mogący coś zmienić w życiu uczestników. Dlatego konkurs „Splatane nici”, którego na Wattpadzie autorką jest Adriananitaniteczka, postanowiłam objąć patronatem i zachęcić tych, którzy lubią literackie wyzwania, by wzięli w nim udział. Sama również zgłosiłam swoją pracę. Mało tego, tak się zagalopowałam, że zgłosiłam kilka prac! Tyle że wolno tylko jedną😉 No i cała ja! Ze smutnym sercem musiałam wybrać tylko jedną i padło na Naznaczoną, do pracy nad którą wróciłam po dwuletniej przerwie.

Mam nadzieję, że skusicie się, bo warto. I nie chodzi tu tylko o nagrody, które swoją drogę ufundowało całkiem liczne grono wydawców, ale możliwość pokazania swojej pracy, a co za tym idzie zdobycie nowych czytelników. Trzymam za Was kciuki i Wy za mnie też trzymajcie!

Anka

Wpis 17, czyli już nie AMSharp.

Przychodzi taki czas, gdy trzeba iść dalej, coś zmienić, coś zacząć lub skończyć. Stagnacja jest tylko stanem przejściowym. Moja właśnie się skończyła. Na początek żegnam się z AMSharp. Była ze mną przez kilka ostatnich lat. To z nią zaczęła się moja przygoda z Wattpadem. Jednak teraz czas przybrać jakieś imię i nazwisko. Padło na ANKĘ NISZTUK. Właśnie pod tym nazwiskiem pojawi się – mam nadzieję jak najszybciej – mój e-book. O moim nowym projekcie napiszę w kolejnym poście. Jestem totalnie podekscytowana i nie mogę doczekać się, aż e-book będzie gotowy. A może i papierowa książka? Trzeba marzyć! I oczywiście te marzenia spełniać.

Wpis 16, czyli ZWOLNIJ!!!

Dawno mnie nie było i zupełnie inaczej wyobrażałam sobie swój powrót na stronę. Wiele się zdarzyło i miałabym o czym pisać, jednak chciałam poczekać na lepszy moment, dogodniejszy czas, wesołe wydarzenie. Miało być to za kilka tygodni, kiedy to oznajmiłabym, czy jedna z moich książek została przyjęta do druku, czy wydaję ją jednak sama. Niestety życie zdecydowało inaczej. A właściwie ja zdecydowałam, po tym, co życie zaserwowało, ponieważ uważam, że nie mogę milczeć. Wręcz milczeć nie powinnam. Czytaj dalej „Wpis 16, czyli ZWOLNIJ!!!”

Wpisz 15, czyli WOŚP

Dwadzieścia pięć lat otwartych serc, wspaniałych gestów i ludzkiego dobra. Byłam dzieckiem, gdy ruszyła cała akcja. Pamiętam zakręcony program z gadającym jak katarynka gościem w żółtej koszuli, czerwonymi oprawkami i hektolitrami energii, która udzieliła się jak widać wszystkim i przetrwała do dziś.
Dlatego szlak mnie trafia, gdy słyszę lub czytam przeróżne głupoty na temat ukrytych intencji, zła, jakie wyrządza akcja, czy promowania wszystkiego co lewicowe. Czytaj dalej „Wpisz 15, czyli WOŚP”

Wpis 14, czyli smutno mi.

Ogólnie nie narzekam. Czasami jest lepiej, czasami gorzej, ale zawsze wychodzę z założenia, że powinnam być wdzięczna za to, co mam. I jestem. Przychodzą jednak takie momenty, że jest mi smutno. Tym razem przyczyna jest prosta — czeka mnie kolejna przeprowadzka. Jak to jest, że jak już myślę, że wszystko dookoła jest względnie poukładane, to BUM! Okazuje się, że to tylko złudzenie. Czytaj dalej „Wpis 14, czyli smutno mi.”

Wpis 13, czyli po jakie licho się zgłaszasz?

Od czasu do czasu, przyznaję się bez bicia, oglądam „ogłupiacze”, by się wyluzować i przestać myśleć. Niestety, zdarza się, że po czymś takim, nachodzą mnie „wnioski”, co mnie nawet z lekka irytuje, bo od tego typu programów nie oczekuję żadnej głębi, za to jak największej porcji oderwania od rzeczywistości;) Czytaj dalej „Wpis 13, czyli po jakie licho się zgłaszasz?”