Wpis 35, czyli patroni medialni.

Z radością oznajmiam, że trzy fajne babki objęły „Rozterki matki emigrantki” patronatem medialnym. A co dla mnie najważniejsze, znały książkę jeszcze przed podjęciem się tego zadania. Dlaczego to dla mnie takie ważne? Bo wiem, że taki patronat jest szczery i prawdziwy. Dawno temu obiecałam sobie, że jeśli sama mam coś pochwalić, muszę to lubić. Jeśli wrzucam opinie o książkach czy filmach, to robię to nie dlatego, że ktoś mi coś za to dał, ale sama kupiłam bilet do kina, książkę czy płytę. Dlatego te trzy patronaty są dla mnie tak ważne i jestem z nich dumna.

Nie chcę broń Boże nikogo obrażać i umniejszać znaczenia „recenzji za fanty”. Pewnie gdyby mój blog czytały tysiące, też ktoś próbowałby mnie na coś skusić:) A że nie kuszą, to się zgryzliwa i zazdrosna baba wymądrza😤😜. No a tak serio, cenię sobie takie opinie i sama szukam ich w blogosferze.

Poniżej możecie wpaść do moich dobrodziejek i razem ze mną sprawdzić, co u nich ciekawego się dzieje.

Zapraszam:)

Patronatem medialnym książkę „Rozterki matki emigrantki”, komedię romantyczną, która rozbawi do łez:) objęły:

42701948_239947530005749_7397517349823184896_n

0_log białe

LOGO

 

Wpis 34, czyli prace nad książką w toku.

E-book gotowy, ale wiadomo, że to tylko połowa sukcesu. Moim celem od początku było wydanie papierowe. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to jeszcze przed świętami takowe się pojawi. Pracę nad okładką w toku:) Kiedyś myślałam, że okładka do e-booka nie różni się wiele od tej z wersji papierowej. Potem ktoś mnie uświadomił, że pierwszą stronę trzeba ładnie połączyć z grzbietem i tyłem okładki. I wydało mi się to czymś nie do ogarnięcia. Aż sama nie zabrałam się za to. I mam nadzieję, że nie poszło źle.  Kolory dobrane, czcionki też.  Teraz tylko czekam na opinie wydawcy. I już wiadomo  co najbliżsi znajdą pod choinką 😆.

Sam proces powstania książki wydawał mi się kiedyś czarną magią. Przy debiucie nie interesowało mnie praktycznie nic. To wydawca zajął się wszystkim. No i tak się zajął,  że zerwałam umowę, bo zrobił się z tego cyrk, a nie książka. Zerowa korekta, mikroskopijna czcionka. Tylko okładka była piękna. Romantyczna i melancholijna. Po latach widzę, że podeszłam do tematu że zbyt wielkim zaufaniem. Błąd młodości i debiutanta. Musiało minąć osiem lat,  bym znowu uwierzyła, że warto spróbować jeszcze raz. Tym razem jednak mam zupełnie inne podejście. Przede wszystkim biorę czynny udział w każdym kolejnym etapie. Uczę się, by przy kolejnej książce było jeszcze lepiej. Już teraz wiem, co mogłabym zrobić lepiej, na co zwrócić uwagę. Wiem, że nie uniknęłam błędów, ale nie myli się ten, kto nic nie robi. Ja jestem dumna z rezultatów, mimo że zawsze znajdzie się coś, co można poprawić. Ale dumna jestem dlatego, że się nie podałam, że ruszyłam pupcie i starałam się że wszystkich sił, by to co dotrze do czytelnika było jak najlepsze. Na miarę własnych możliwości.

Nie zapominam też, że książka, to tylko kolejny nośnik dla zawartego w niej apelu o pomoc dla Lenki i – to stresuje mnie najbardziej – żeby dotarł do każdego czytelnika.

Obym jak najszybciej mogła oznajmić, że prace skończone i nie pozostaje nic innego, jak zamawiać książkę. Trzymajcie kciuki:)

 

Wpis 33, czyli książka już gotowa!

Screenshot_20181003-225051_Gallery

Wszem i wobec ogłaszam, że moja książka „Rozterki matki emigrantki” już dostępna na stronie e-bookowo.pl! Niesamowite uczucie widzieć książkę pośród innych książkowych propozycji. Opłaciło się zawalczyć o marzenie. Jestem przeszczęśliwa:) A wszystko dzięki wsparciu cudnych czytelników z Wattpada. Dziękuję!!!
Mam nadzieję, że książka dotrze jeszcze dalej i w te jesienne dni rozbawi i poprawi wszystkim humor. Jeśli znacie kogoś, kto lubi romantyczne komedie, oznaczenie go w komentarzu. Uśmiech jest zaraźliwy!😁😀😆

 

Wpis 32, czyli marzenia, papier i mucha.

Dawno, dawno temu, za górami, kanałem, gdzieś na mokrej wyspie…

Żyła sobie pewna dziewczyna ( a to się odmłodziłam), która kochała marzyć. Nie było pory dnia, bo noce wolała przesypiać, by jej głowy nie zaprzątały przeróżne wizje. Raz była gwiazdą filmową, tancerką, astronautą… Zawsze bystra, odważna i nieugięta. Och, co to była za dziewczyna…

Pewnego dnia zamarzyła sobie, że zostanie pisarką. Już snuła piękną wizję, w której jej książki będą rozchodziły się niczym świeże bułeczki, a ona sama, w domu z ogrodem, w pięknym jasnym pokoju z widokiem na las, będzie mogła pisać opowieść za opowieścią.

Wydawca, który odkryje jej niesamowity talent, będzie nosił ją na rękach, bo po godzinach pracy sumiennie trenuje na siłowni. Czytaj dalej „Wpis 32, czyli marzenia, papier i mucha.”

Wpis 29, czyli pierwszy rozdział Rozterek…”.

Te dło­nie. Dłu­gie pal­ce prze­su­wa­ją­ce się po mo­im cie­le. Ba­da­ją­ce każ­dy je­go za­ka­ma­rek – po­cząw­szy od stóp, po­przez we­wnętrz­ną część ud, wzgó­rek, brzuch, oka­la­ją­ce pier­si, a koń­cząc na szyi, na ustach. Drżę chcąc go do­tknąć, mu­szę go do­tknąć, by i on od­czu­wał przy­jem­ność z mo­je­go do­ty­ku. Ale on na to nie po­zwa­la. Przy­trzy­mu­je mo­je dło­nie nad mo­ją gło­wą, a je­go usta zra­sza­ją mój po­li­czek. Jak przy­jem­nie czuć te po­ca­łun­ki… Mu­ska mnie co­raz na­mięt­niej, co­raz in­ten­syw­niej, wy­da­jąc przy tym ci­che po­mru­ki. Czytaj dalej „Wpis 29, czyli pierwszy rozdział Rozterek…”.”

wpis 28, czyli już na Lubimyczytać.pl

Książka już jest na Lubimyczytać.pl. Teraz tylko czekać ocen. Już mi gorąco, jak o tym myślę, ale jeśli książka nie obroni się sama, to nie ma co zaklinać rzeczywistości, deszczu nie będzie;)

Oby się spodobała;)

A teraz wracam do Naznaczonej. Ostatni rozdział już napisany. Teraz tylko poprawki i można dodawać. Długo to trwało, ale mam nadzieje, że warto było tyle czekać. A oto krótki fragmencik: Czytaj dalej „wpis 28, czyli już na Lubimyczytać.pl”

Wpis 25, czyli MOBI i ePub już dostępne;)

Udało się je w końcu dodać, ale nie obyło się bez problemów. Pliki są do ściągnięcia, a żeby je odtworzyć dobrze mieć odpowiednie do tego program. Na komórkę ściągnęłam sobie eReader Prestigo i dzięki niemu otwieram je bez problemów. Jeśli macie jakiekolwiek problemy z plikami, dajcie znać. Postaram się pomóc. No nic, a teraz zapraszam do czytania i komentowania. Jestem bardzo ciekawa Waszych opinii. I dziękuję wszystkim, którzy udostępnili link do książki. Mam nadzieję, że będzie nas tu jak najwięcej😉

Wpis 24, czyli e-book już gotowy!

Udało się! E-book już na stronie. Cieszy mnie to przeogromnie. To takie pierwsze koty za płoty, bo to mój pierwszy e-book. Mam nadzieję, że się spodoba i przyniesie zamierzony cel, czyli pomoże zebrać Lence, której historię możecie poznać TUTAJ, TUTAJ i TUTAJ, sumę pieniążków, którą rodzice dodadzą do puli potrzebnej, by sfinansować kolejną serię operacji. Prawda jest jednak taka, że bez Was się nie uda. Niestety nie jestem w stanie sama wypromować książki. Dlatego bardzo Was proszę, nagłaśniajcie tę akcję, gdzie się da. Im więcej osób przeczyta e-booka, tym większa szansa, że znajdą się wśród nich ci, którzy będą chcieli pomóc. Bez waszego wsparcia nie będzie to możliwe.

Na początek zamieszczam książkę w formacie PDF, ale już niedługo pojawi się wersja MOBI i ePub, jak było w planach od początku.

Dzielcie się swoimi uwagami, bym mogła usprawnić cały system, wszakże to pierwsza moja taka akcja charytatywna. Z góry dziękuję i do zobaczenia na końcu książki😉

Wpis 23, czyli odliczam dni!

Wszystko wysłane i pozostaje mi tylko czekać. Trwało to zbyt długo, ale jestem przeszczęśliwa, że pozostało zaledwie kilka dni i e-book dla Lenki będzie gotowy. Mam nadzieję, że dokładnie taki, jak go sobie wyobraziłam. W trzech wersjach zostanie zamieszczony na blogu. Każdy, kto będzie chciał, będzie go mógł pobrać. Mam nadzieję, że apel w nim zawarty, również trafi na podatny grunt.

Przygotowanie e-booka zajmuje czas. Samo napisanie książki jest tylko początkiem. Nie zdawałam sobie z tego sprawy, póki nie zaczęłam całego przedsięwzięcia. To niesamowite, ale przeglądałam tekst tysiące razy, a mimo to za każdym razem znajdowałam coś do poprawy. Gdy uznałam, że tekst jest już doskonały, postanowiłam znaleźć kogoś, kto profesjonalnie miał zając się korektą i zredagowaniem całości. I tu pojawiły się pierwsze schody. Czytaj dalej „Wpis 23, czyli odliczam dni!”