Naznaczona: 16 Skazana

Teraz

Przechodzę przez pięć prób i żadna nie przynosi oczekiwanych rezultatów. W każdej sensory znikają nie przekazując żadnych informacji. Ludzie za szklaną szybą wydają się zdenerwowani. Nie dziwi mnie ich zachowanie. Mają przed sobą twór doskonały i nie umieją go zbadać, dowiedzieć się, kim jestem.

— Chcę rozmawiać z Maxem — mówię podchodząc do dzielącej nas przeszkody. Nikt nie zwraca na mnie uwagi, co wcale mi się nie podoba. Ponownie powtarzam wypowiedziane wcześniej słowa, ale reakcja jest taka sama. Brak reakcji.

Odwracam się do nich plecami i patrzę jakby tu zwrócić na siebie ich uwagę. Pada na materac. Najwyżej nie będę miała na czym spać. Po chwili w moich dłoniach spoczywa kula o średnicy mojego przedramienia. Nawet nie wiedziałam, że mogę łączyć elementy poprzez rozgrzanie ich, a tak właśnie się stało, gdy dwa plastikowe łączniki z materaca, spoczęły w mojej dłoni. Nowa, przydatna umiejętność. Dzięki niej większość plastikowych wsporników przemieniłam w plastikowy, kulisty szkielet.

Nadal jednak nikt nie zwraca na mnie uwagi. Zastanawiam się, co pokazują im te ich monitory i czy może to, co tu robię nie jest aż tak ważne. Odbijam kulą o szklaną ścianę i dopiero wtedy zebrani w sąsiednim pokoju mi się przyglądają.

— Chcę się widzieć z Maxem — mówię bawiąc się nową zabawką.

— To, co robisz jest nieroztropne — upomina mnie Max, gdy po kilku minutach pojawia się w mojej sali. — Przyciągasz uwagę.

Ubrany jest w taki sam ochronny strój jak badający mnie mężczyźni. Zastanawiam się, przed czym miałby on ich uchronić, ale nie pytam o to. To, że pozwolili tu wejść Maxowi, to już duży postęp.

— Nudzę się. Chcę stąd wyjść, bo mam niewyrównane rachunki.

— Zniszczyłaś materac — wskazuje na strzępki materiału, pianki i plastikowych wsporników.

— Mówię ci, że się nudzę.

— A ja ci powiedziałem, że jak tylko zrobią badania…

— Coś im wolno idzie — parskam rozbawiona.

— Zachowujesz się jak rozkapryszone dziecko. Czy ty naprawdę nie rozumiesz? Oni cię…

— Oni mogą mnie ugryźć — uśmiecham się szelmowsko i Max już wie, że ja również zdaję sobie sprawę z tego, kim stworzył mnie Alex.

— Tak chcesz wszystko zakończyć?

— Czy ty sobie ze mnie żartujesz? — Wybucham nagle, co zaskakuje Maxa. — Alex jest mordercą a oni — wskazuję na pomieszczenie obok, w którym kilkoro oczu nam się przygląda — trzymają go przy życiu. Po co?!

— Mia… – szepcze, ale ja mam już dosyć bycia małpą w tym cyrku.

— Po co on im?

— Potrzebują informacji.

— O czym?

— Nie wiem o czym — Max jest zdenerwowany. — On wie coś, czego oni nie. Proste.

„Co za bzdury” myślę sobie kładąc dłoń na jego ramieniu. Max patrzy na mnie w niemym zaskoczeniu.

— Co? — pytam, ale on tylko się we mnie wpatruje. Po chwili słyszę jego głos, mimo że jego usta wcale się nie poruszają, a jeśli mi wiadomo, Max nie jest brzuchomówcą.

— „Słyszysz mnie? Słyszysz, co myślę?”

— Co? — rzucam zabierając swoją dłoń, ale Max przysuwa się do mnie i łapie mnie za rękę.

— „Mia, ty słyszysz myśli przez dotyk. Ty mnie słyszysz, prawda?”  — Wpatruje się we mnie prosząco, po czym ponownie jego głos rozbrzmiewa w mojej głowie. — „Musisz stąd uciekać. Nie mogłem cię ostrzec, ale musisz jak najszybciej stąd zniknąć. Oni cię będą chcieli zmienić w doświadczalnego królika”.

— „Dlaczego? Mieli mnie puścić?” — Jestem w szoku jakie to łatwe, taka komunikacja. Wystarczy, że dotykam Maxa i słyszę jego myśli, ale nie wszystkie, tylko te, które chce mi powierzyć. Mam nadzieję, że to tylko tymczasowe niedogonienie.

— „Ale widzą, że coś się z tobą zaczyna dziać. Alex nic im nie mówi, nie naprowadza, więc sami będą szukać”.

— „Gdzie on jest?”

— „Chyba nie chcesz do niego iść?” — Czuję strach Maxa. Wcześniej mógł grać, teraz wszystkie jego emocje, uczucia chłonę jak gąbka i wiem, czy mówi prawdę, czy nie.

— „A ty pójdziesz ze mną”.

— Co?

Nie czekam na nic więcej, tylko mocniej ściskam jego dłoń i ruszam w kierunku drzwi.

— Mia, nie rób tego. Oni cię zabiją! — krzyczy Max. — Nie po to było to wszystko…

Już go nie słucham. W głowie mam swój własny plan. Nie chcę nikogo skrzywdzić. Chcę tylko zabić Alexa i ta myśl nie daje mi spokoju.

— Wypuśćcie mnie — rzucam do zaskoczonych pracowników. Patrzą po sobie, ale nikt nic nie robi. Za to do sali wchodzi dziewczyna Deana. Spogląda na mnie, ale szybko jej wzrok skupia się na plastikowej kuli. Jej twarz wykrzywia szyderczy uśmiech.

— Wiedziałam! — mówi w końcu, po czym odwraca się ku mnie. — Mia, uspokój się. Porozmawiajmy.

— Nie mamy o czym rozmawiać. Macie Alexa, a on należy do mnie.

— Jeśli to cię uspokoi, Alex został skazany na śmierć. Jego egzekucja odbędzie się dziś wieczorem.

Jej słowa są totalnym zaskoczeniem. Zabiją Alexa? Już nie chcą od niego żadnych informacji? A może już je uzyskali? Nie, jak go znam, nic im nie powiedział.

— Ale on jest mój — rzucam, jakbym kłóciła się o szmacianą lalkę.

— Rozumiem cię. Zabił twoich bliskich, ale nie tylko ich. Odpowiada za śmierć wielu ludzi. Wielu ważnych ludzi. Jego proces się zakończył. Uzyskaliśmy od niego wszystkie potrzebne nam informacje. Został skazany. Będzie jak chciałaś.

Blondynka patrzy na mnie wyczekująco. Nie wierzę, że Alex wyjawił im jakiekolwiek sekrety. Może kłamał albo nic nie powiedział. To jest nieważne. Ważne, że umrze.

— Chcę być na egzekucji.

— To wykluczone.

— Jesteś tego pewna?

Kobieta patrzy na mnie z konsternacją. Chyba jest przyzwyczajona do niepodważania jej decyzji.

— Taka egzekucja to nic przyjemnego.

— Chyba zapominasz, do kogo mówisz. Chcę być obecna. Chcę widzieć, jak gaśnie w nim życie.

Nie wiem czemu aż tak chcę to zobaczyć. Nie chodzi o to, że im nie wierzę. Jakaś dziwna siła nie pozwala mi odpuścić. Muszę po raz ostatni zobaczyć Alexa.

— Valerie, proszę — odzywa się Max. — To dla niej ważne.

Wciąż trzymam jego dłoń i jego myśli pojawiają się w mojej głowie.

— „Wykorzystaj to na ucieczkę”.

— „Wiedziałeś o egzekucji?”

— „Nie.”

— „Tym bardziej im nie ufam”.

— „Tym bardziej musisz się uwolnić”.

Valerie myśli przez chwilę, po czym zaciska żuchwy, tak, że widać, jak jej pulsują.

— Dobrze. Ale potem musisz poddać się dalszym badaniom. To jest warunek.

Max ma rację. Chcą ze mnie zrobić królika doświadczalnego. Ale jeśli Alex umrze, już mi nie zależy na niczym. Może jeszcze na bezpieczeństwie Maxa, ale on sobie poradzi, a mnie przy życiu trzyma tylko zemsta. 

— Dobrze — odpowiadam. Valerie kiwa głową na znak, że moja odpowiedź ją usatysfakcjonowała. 

— No to do wieczora — mówi i już odwraca się ku wyjściu, gdy chwytam ją za ramię. Nagle uderza we mnie natłok nieskładnych i pourywanych myśli. Valerie wyrywa ramię przerywając tym samym krótki przekaz. A jednak jedną myśl jestem w stanie odczytać i wcale mi się ona nie podoba. 

W spojrzeniu Valerie wychwytuję strach, który szybko maskuje śmiechem. 

— Dziewczyno, masz mocny uścisk. Czy coś jeszcze mogę dla ciebie zrobić?

Przez chwilę wpatruję się w blondynkę zastanawiając się czy już wie, że umiem porozumiewać się przez dotyk. To był błąd. Nie powinnam była jej dotykać. Jestem pewna, że Maks myśli o tym samym. Nie patrzę na niego, bo wiem co odczytam z jego twarzy.

— Tak — odzywam się w końcu. Czy mogłabym się umyć i dostać coś na przebranie? Chciałabym też skorzystać z toalety. 

Max i Valerie wychodzą, ale przez kolejne dziesięć minut nic się nie dzieje, a ja zastanawiam się, czy ma to związek z wychwyconą przeze mnie myślą. Jak ona mogła w ogóle zastanawiać się nad tym, co Max we mnie widzi? Czyżby chciała bym wyglądała jak niespełna rozumu morderczyni? Tak zaczynam się czuć patrząc na własne odbicie. Sala wygląda jak pobojowisko z wszechobecnymi resztkami materaca, plastikową kulą niedaleko mojej nogi i mną w zakrwawionej szpitalnej koszuli. Wiem, że muszę się opanować, uspokoić cokolwiek się we mnie dzieje. A dzieje się, tego jestem pewna. 

Przymykam powieki robiąc głęboki wdech. Widać Valerie nie zamierza traktować mnie poważnie. Może ja również powinnam postąpić z nią podobnie? Gdy robię krok w stronę szklanej ściany, czuję na plecach podmuch chłodniejszego powietrza. Odwracam się, by przekonać się, że sala, w której się znajduje kryje w sobie niespodziankę w postaci ukrytej łazienki. Przesuwne drzwi chowają się w ścianie odkrywając przede mna niedurze pomieszczenie z prysznicem, toaletą, ale i z ułożonymi na półce ubraniami. 

Wieczorem przychodzi po mnie dwóch strażników. Odświeżona i przebrana czuję się prawie jak człowiek. Kombinezon, jaki na mnie czekał, jest za duży, ale nie ma to wielkiego znaczenia. Za chwilę zobaczę śmierć Alexa i to napełnia mnie życiem, jakiego nie czułam w sobie od dnia śmierci. 

— Chodź z nami. Valerie czeka na ciebie.

Wstaję i wychodzę z nimi.

— Chyba ominie mnie wieczorny posiłek, czy może na egzekucji będą jakieś przekąski? — rzucam rozglądając się dookoła. Nikt mi nie odpowiada. — Taaa, rozmowność to wasza cecha wspólna? — parskam nadal obserwując otoczenie. Biały korytarz, do którego weszliśmy z sali, zmienił się w szary. Białe sterylne pytki w szarą wykładzinę. Pojawiły się kwiaty i co jakiś czas mały stolik z dwoma krzesłami przed każdą parą drzwi. Wyszliśmy z części laboratoryjnej w bardziej biurowe obszary. Ucieczka stąd nie powinna być trudna. Zaraz, jaka ucieczka? Czemu w ogóle o tym myślę? Wcale nie zamierzam słuchać Maxa. Zamierzam zobaczyć egzekucję Alexa.

W końcu docieramy do dużych szklanych drzwi. Mają dwóch strażników przed i dwóch za i pełno zabezpieczeń. Chwile stoimy aż za drzwiami pojawia się Valerie. Przykłada coś do czytnika, ale drzwi się nie otwierają. Za to szkło w ramie zaczyna drżeć.

— Zapraszam — Valerie skina głową i wyciąga ku mnie dłoń. Mam wrażenie, że zaraz zderzy się ze szklaną taflą, ale ona przez nią gładko przechodzi. Nie widziałam czegoś takiego wcześniej.

Pierwszy ze strażników mija mnie i przechodzi przez szkło. Nic mu nie robi, przepuszcza nie czyniąc nawet zamieszania w jego równo przystrzyżonych włosach.

— Nie bój się. To nowa technologia. Magnetyczne zastosowanie interakcji jonowej.

— Gdzie jest Alex? — Nie chcę o tym słuchać.

Valerie patrzy na mnie z dziwnym błyskiem w oczach. Wiem, że mnie nie lubi, mimo że uratowałam jej chłopaka.

Przechodzę na drugą stronę, ale czuję się dziwnie, jakby te siły przeszyły całe moje ciało wszerz i wzdłuż. W końcu docieramy do kolejnych drzwi. Valerie wpuszcza mnie pierwszą.

— To twoja miejscówka — rzuca zamykając za mną drzwi. W tym momencie słyszę dziwne zgrzyty, szmery, trzaski. Nie wiem, co się dzieje do momentu aż pomieszczenie nie rozświetlają oślepiające promienie. Zasłaniam oczy i po chwili mój wzrok przyzwyczaja się do tej jasności.

Jestem w zamkniętym pomieszczeniu. Za mną drzwi. Przede mną szklana ściana. Widać mają tu upodobanie do szkła. Pośrodku odchodzi od niej prostopadle kolejna szklana ściana. Dzieli ona przestrzeń za nią na dwie mniejsze sale. W tej po lewej na krześle siedzi Alex. Ręce i nogi ma skrępowane. Jest ledwo przytomny. Cieszy mnie ten widok, jednak nie jest mi dane długo się nim delektować. Po drugiej stronie ściany, naprzeciw Alexa siedzi Max. Jego widok momentalnie mnie paraliżuje. On również ma na nadgarstkach siłowe bransolety. Co się do cholery dzieje?

Nagle moje uszy wyłapują jakieś głosy. Skupiam się. To głosy dochodzące zza ściany po mojej prawej stronie. Ktoś tam jest. Widzowie. Jesteśmy obserwowani.

— Jesteście pewni, że właśnie tego chcecie? — pyta Valerie zgromadzonych. Nie widzę ich, mimo iż jestem pewna, że ściana po prawej to zaciemniona wersja tej dzielącej mnie, Maxa i Alexa.

— Tak — odpowiada męski głos. Jestem pewna, że już go słyszałam.

— A więc wykonać.

Słowa Valerie nie pozostawiają wątpliwości. Dziś ma zginąć nie tylko Alex.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s