Mam ambitny plan, by te książki, które napisałam i leżą w zapomnieniu, poprawić i systematycznie wrzucać na blog. Wcześniej publikowałam je na Wattpadzie, jednak postanowiłam przenieść je w nowe miejsce.

NAZNACZONA
Świat po Wielkiej Wojnie zaczyna się odbudowywać. Rząd Federacji czuwa nad porządkiem przy pomocy tajnej Agencji. Jej żołnierze to armia przywróconych do życia samobójców, maszyn, które nic nie pamiętają i są posłuszne rozkazom Dowódców. Pewnego dnia ktoś się buntuje.
„- Skaczesz? – Nie wiem skąd pojawił się głos, tak jak i jego właściciel. Zaskoczył mnie. Złapałam się mocniej barierki na wypadek, gdyby chciał mnie stąd ściągnąć. – Nie musisz na to patrzeć i nie próbuj mnie powstrzymywać – rzuciłam cicho odwracając głowę. Dostrzegłam tylko jego oczy, złote obwódki rozjaśniały ciemność nocy. Przelewały się, skrzyły, żyły nienaturalnym życiem.
– Nie zamierzam – odparł. Poczułam tylko jego dłoń na plecach. – Zamierzam ci pomóc. – I silne pchnięcie strąciło mnie wprost w otchłań czarnej rzeki.”
Książkę zaczęłam pisać na pokładzie samolotu z Kataru do Anglii w 2014 roku i pomimo, że minęło już tyle lat niestety jeszcze jej nie ukończyłam. Mam jednak ambitne plany, by wrócić i kontynuować historię, którą polubili swego czasu czytelnicy na Wattpadzie, gdzie była publikowana.
Akcja „Naznaczonej” dzieje się w świecie, gdzie wszystko jest możliwe, a czytelnicy mogą być zaskakiwani w każdym rozdziale. Teraz przyszedł czas, by wrócić do pisania.

ZŁOŚNICA
Miłość? Miłość nie istnieje! Tak myśli Vera i nic nie jest w stanie zmienić jej zdania. W końcu ojciec zostawił ją i założył nową rodzinę. Czy to nie najlepszy przykład na brak miłości?
Na domiar złego z dnia na dzień wszystko się wali, mama trafia do szpitala, a Vera musi zamieszkać właśnie z ojcem, macochą i przyrodnim rodzeństwem.
To dopiero początek tego, co przygotował dla niej los, a ten ma bardzo bujną wyobraźnię.
Czy w obcym miejscu Vera odnajdzie miłość? A może jedynie więcej tajemnic, które tylko bardziej skomplikują jej życie? Sami się przekonajcie…
Pisząc „Złośnicę” nie miałam w planach pisania typowego romansidła, gdzie każdy każdemu patrzy głęboko w oczy i teatralnie przy tym wzdycha. Mam nadzieję, że to mi się udało. Wolałam postawić na akcję i jej dynamikę, tajemnicę, realne problemy, i to wszystko dopiero okrasić miłością.