Teraz.
Ramię boli mnie coraz bardziej, a rękę mam zdrętwiałą. Nie mogę nią ruszać, bo kula naruszyła kość. Nie mam przy sobie uzdrawiacza, zresztą to już i tak jest koniec. Jeśli mnie tu nie znajdą, prawdopodobnie wykrwawię się na śmierć. Nie zatamowałam krwawienia z premedytacją. Prawda jest taka, że nie mam już sił uciekać. A może już nie chcę uciekać. Może nadszedł czas, by to wszystko zakończyć. Nie mam do czego wracać ani gdzie skryć. Znowu staję się tą zagubioną dziewczyną na moście. Znowu spadam w przepaść i to on znowu mnie w nią spycha.
Opieram głowę o coś miękkiego za moimi plecami i przymykam powieki. Muszę chwilę odpocząć. Nie pochłania mnie jednak ciemność powiek a otchłani, w którą spadam z mostu.
Dwa lata wcześniej
Stało się, spadałam, tak jak chciałam. Sekundy ciągnęły się w nieskończoność i były puste we wspomnienia, a podobno powinnam doświadczać projekcji całego mojego życia. Nic takiego się nie stało. Na szczęście. Widok znajomych twarzy tylko spotęgowałby ból, jaki miało nieść ze sobą uderzenie o twardą taflę wody. Za to przed oczami wciąż miałam złote oczy mojego mordercy. Właśnie przestałam być samobójczynią. Ta myśl w jakiś dziwaczny i pokrętny sposób przyniosła mi ukojenie, zdejmując z barków grzech samounicestwienia. Światy i cywilizacje umierały i powstawały na nowo, ale samobójstwo od zawsze było grzechem. Tak nam to tłumaczyli. Jako najstarszą i niepodważalną prawdę. Byliśmy naznaczeni grzechem.
Pęd powietrza był obezwładniający. Obracałam się niczym szmaciana lalka. Światła mostu migały mi przed oczami jak świat na karuzeli. Nieznajomy mężczyzna zniknął, tak jak się pojawił. Znów byłam sama.
I nagle to poczułam, lecz nie było to potężne uderzenie, jakiego się spodziewałam. Pochłonęło mnie coś miękkiego, delikatnego. Nie broniłam się przed tym. Pozwoliłam, by mnie otuliło, przynosząc ukojenie. Jeśli tak miała wyglądać śmierć, to niepotrzebnie się jej bałam. Powoli zaczynałam tracić świadomość.
Umierałam.
Teraz.
Czyjeś kroki za drzwiami przywracają mnie do rzeczywistości, choć po raz pierwszy wolałabym pozostać w przeszłości. Wtedy nie byłam na to gotowa, ale teraz chętnie przywołałabym twarze najbliższych. Cokolwiek tu ze mną zrobili, nie udało się im odebrać moich wspomnień o mojej rodzinie. Ile to już lat minęło, gdy byłam po raz ostatni naprawdę szczęśliwa?
W lewym ręku trzymam nóż, ale nie obronię się nim. Jestem zbyt słaba. Zresztą to nie ma sensu. Tak jak poddałam się wtedy, tak i teraz nie zamierzam już walczyć. Teraz również pozwolę im zdjąć z moich barków odpowiedzialność za moją śmierć. Powoli wstaję, przygotowując się na najgorsze. Nóż wkładam za pasek. Nawet nie planuję się bronić. Gaszę małą latarkę i wyciągam zdrową rękę, by otworzyć drzwi, ale ktoś mnie uprzedza. Światło z korytarza wypełnia składzik, jednocześnie mnie oślepiając.
— Tu się schowałaś — brzęczy męski głos, po czym silne uderzenie pozbawia mnie przytomności.
Świetne Aniu, jesteś jedna z niewielu moich ulubionych blogerek, a to co piszesz jest zawsze wartościowe i prawdziwe.
Opisałbym Tobie jak wygląda śmierć, przezylem ją dawno temu, Wtedy byłem młody i silny, dzięki temu mogłem wrócić. Ale to zbyt długa historia, jest na moim blogu, jeśli chcesz wyślę linka do odpowiedniego wpisu bo jest ich prawie 2500,♥️pozdrawiam i
PolubieniePolubienie
To są doświadczenia, które tylko mogę sobie wyobrazić, a i tak pewnie niewiele mają wspólnego z rzeczywistością. Poproszę o link. To zawsze nowe doświadczenie i opinia kogoś, kto ma o tym coś do powiedzenia. Dobrze, że jednak jesteś z nami;)
PolubieniePolubienie
https://wp.me/pbIYCq-2Rg , proszę bardzo co kilkaset wpisów powtarzam ten bo bez niego wszystko jest bez sensu. Tamte przeżycia stworzyły mnie na nowo. Wątpię czy lepiej….
PolubieniePolubienie
No przyznaję, taki powrót może człowieka zmienić. Mocne przeżycie, które zapewne naznacza na całe życie. Nie każdy umie wrócić po czymś takim do normalności. Mam wrażenie, że ja bym miała problem. Nie chcę wiedzieć, co jest dalej. Może to brzmi dziwnie, ale nie zżera mnie ciekawość. Za to fragment o pozostających po nas ziarnach, kiełkujących w nowe życia jest piękny i inspirujący. Nie wiem, czy miał dawać nadzieję, ale z pewnością daje. Dobrze, że przypominasz wpis. Faktycznie ciężko byłoby na niego trafić.
PolubieniePolubienie
Dzięki, a dalej jak to w życiu. Raz tak, a raz inaczej 🐱
PolubieniePolubienie