Naznaczona: 19. Połączeni

Umieram? No tak. To powiedział Max i czemu miałabym mu nie wierzyć. Właściwie, to powinnam się cieszyć. A mimo to wcale się nie cieszę, bo mam świadomość, że Alexowi udało się przeżyć i to ja mu w tym pomogłam. Jedynym pocieszeniem jest to, że przeżył Max, ale świadomość, że chciałam go poświęcić, nie pomaga.

Leżę w szpitalnej sali, a dookoła mnie pikają urządzenia podtrzymujące moje życie. Właściwie nie powinnam już żyć i sama nie rozumiem, czemu wciąż mam świadomość, czemu mogę mówić, widzieć i słyszeć. Po akcji wyglądam jak sito. W pewnym momencie ochrona, która odpierała wszelkie ataki, zniknęła i kule zwyczajnie zaczęły rozszarpywać moje ciało.

Max nie chciał mi pokazać, co ze mnie zostało, ale nie przewidział, że siostra zmieniająca mi opatrunki przywiezie je w błyszczącym, metalowym naczyniu, przez co mogłam zobaczyć dosłownie szczątki mnie. To odrętwienie, z którym się obudziłam to środki przeciwbólowe. Max zwiększył ich dawkę, by zniwelować fizyczny ból. Plusem ich jest to, że nie czuję już bólu, minusem, że nie czuję niczego.

Z odbicia wiem, że nie mam nóg. Jedną musieli amputować chyba do uda, druga do kolana. Z rękoma też coś jest nie tak. Opatrunki są czerwone, więc nie zadziałały żadne uzdrawiacze, co wyrokuje moją rychłą śmierć. Czemu więc śmierć jeszcze nie nadchodzi?

— Masz lusterko? — pytam pielęgniarki, na co ona patrzy na mnie ze zmieszaniem w oczach. — Proszę, chce tylko zobaczyć twarz.

— To nie jest dobry pomysł — odpowiada, zakładając uciskowe opaski.

— Czy jestem więźniem?

— Nie — mówi zdziwiona. — Nikt tutaj nie jest więźniem. Po prostu …

— Wiem, że jestem oszpecona. Nie bój się, nie zacznę panikować. Umieram, więc nie muszę się podobać śmierci.

Dziewczyna spuszcza wzrok. Nie jest wiele starsza ode mnie.

— Proszę — szepczę.

— Przy kolejnej zmianie opatrunków.

— Dziękuję.

To za dwie godziny. Tyle wytrzymam. Chyba, bo właściwie nie wiem tego. Już dawno z takimi obrażeniami powinnam nie żyć, więc w każdej chwili mogę umrzeć, ale nie czuję się źle. I to też jest najdziwniejsze.

Przymykam powieki, bo czas szybciej mi minie, gdy zasnę. Budzi mnie rozmowa.

— Co chciałaś zrobić? — To Max.

— Prosiła mnie…

— Gdyby poprosiła cię, żebyś ją zabiła, też byś to zrobiła? – Jest wściekły. Dziewczyna za to przestraszona.

— Nie.

— Ale chcesz jej pokazać, jak wygląda. Nie myślisz, że to to samo?

— Hej, nie przesadzasz trochę? — odzywam się, skupiając na sobie ich spojrzenia. — Mam chyba prawo by się zobaczyć.

— Masz, ale Mia, to nie jest dobry pomysł.

— Przestań. Pokaż mi, natychmiast! — Irytuje mnie to jego zachowanie. — Max, proszę.

Widzę, że ulega. Wyciąga rękę i pielęgniarka podaje mu małe lusterko, a Max ociągając się, przystawia je tak, że widzę kobiecą twarz ze zmasakrowanym policzkiem, przez który prześwitują zęby i część języka. Kawałek nosa jest przekrzywiony na lewo, wprost na napuchnięty drugi z policzków. Jednego oka nie ma. Wypłynęło. Drugie kikuje pod dziwnym katem, ale na sto procent to nie ono pokazuje mi otaczający świat, a te usta nie wypowiadają słów.

— Mia — Max zaciąga się powietrzem. — Twoje ciało…

— Nie mam go. Rozumiem — mówię spokojnie. Mój głos jest czysty, za czysty. Już rozumiem, co się dzieje.

— Podłączyliście mnie do Mechanika, prawda?

Max kiwa na potwierdzenie głową.

— To była jedyna szansa, byś z nami została.

— No tak, mam okazję się chociaż pożegnać. — Nie jestem zszokowana, tym jak wyglądam. Widziałam wiele zmasakrowanych ciał, wiele śmierci. Nie to mnie boli, a Max, ten jego smutek.

— Mia — szepcze, ale głos mu się rwie i milknie.

— Nie chcę, żebyś utrzymywał mnie w takim stanie. Rozumiesz to? — Nie czuję spływającej po resztkach policzka łzy, ale ją widzę. Max nie zabrał jeszcze lusterka.

— Mia…

— Nie Max. Nie udało mi się pomścić rodziców, a taka forma już nigdy na to nie pozwoli. Tylko to trzymało mnie przy życiu. Chcę, żebyś mnie odłączył.

Cały mechanizm znajduje się w małej kamerce, umieszczonej nad moim czołem. Połączony z rdzeniem daje namiastkę kontroli. Kontroli ograniczonej, bez czucia, bez ruchu. Wystarczy zerwać połączenie, bym straciła świadomość, a urządzenie przestało odbierać i przetwarzać bodźce. Jeden ruch Maxa da mi upragnioną wolność. Potem tylko odłączy maszyny i będzie po wszystkim.

— Mia, proszę.

— Max, przecież ty nawet ze mną nie rozmawiasz. To nie mój głos. Widzisz jak wyglądam? Co ze mnie zostało? Umieram, a ty chcesz przedłużyć moją agonię. Proszę cię, to już jest koniec. Zwyczajnie nie udało się mi. Może to i lepiej. Całe życie z żądzą zemsty?

— Wiesz, że cię kocham, prawda? — Max nigdy nie płakał. Nigdy. Aż do teraz.

— To tym bardziej nie skazuj mnie na to, by trwać w tym stanie. Ale najpierw powiedz mi, kto cię uratował?

— Ty — odpowiada bez chwili wahania.

— Kim są ci ludzie, którzy nas stamtąd zabrali? To oni nas uratowali i mam nadzieję, że rozprawią się z Alexem. To moja ostatnia nadzieja.

— To Wewnetrzni.

— Nigdy o nich nie słyszałam. To jakaś nowa grupa?

— To ludzie z Agencji, którzy mają dość korupcji, władzy w nieodpowiednich rękach i świata w stanie, w jakim jest teraz — mówi bez przekonania, jakby recytował nudny wiersz.

— Mówisz trochę jak Alex. On też miał tego wszystkiego dosyć i zabijał niewinnych.

Smutek w jego oczach jest nie do opisania. Gdybym mogła go dotknąć, pocieszyć. Ale nie mam go czym dotknąć. To, co ze mnie zostało, nie nadaje się już do niczego, a już na pewno nie do życia, nie do kochania.

— Jesteś pewna, że tego chcesz? — Przełyka nerwowo ślinę. Widzę, że najchętniej uciekłby stąd, a nie odbierał mi życie. Ale ja to widzę inaczej.

— Jestem pewna, że nie chcę już się męczyć. Nie chcę żyć żądzą zemsty ani wymyślać sposobów na uśmiercenie Alexa. Nie chcę, żebyś mnie taką oglądał. Nie chcę już takiego świata. Chcę, tylko żebyś mnie pamiętał. Nie taką, jaką widzisz mnie teraz. Taką, jaką mnie poznałeś. Pamiętasz?

Max wpatruje się we mnie i wiem, że nie patrzy już na szczątki kobiety, którą kochał, ale na dziewczynę, która świeciła mu gołymi piersiami w szpitalnej sali, która walczyła z nim, tańczyła, kochała się z nim.

— Kocham cię Max.

Max wyciera łzy. Dotyka mojego ramienia i uśmiecha się chyba bardziej do wspomnień niż do mnie.

— Wybacz mi — szepcze, a ja zamykam mechaniczne oko, tracąc kontakt z otaczającym mnie światem. Wiem, że Max za chwilę zrobi to, o co ——————————————-.

Alex

Głęboki haust powietrza zbudza mnie ze snu. Płuca pracują na zwiększonych obrotach, a mózg prawie że rozsadza niesamowity ból. Miękkość, jaka mnie otacza, nagle zmienia się w zimne i twarde podłoże. Upadam, uderzając głową w białą przestrzeń. Nie wiem gdzie jestem i co się dzieje. Obraz rozmazuje się, przez co zbiera mi się na wymioty. I ten ból. Ból. Mia!

Staram się podnieść, ale znów upadam. Czyjeś ręce chwytają mnie za ramiona i podciągają do góry, ale chcę się im wyrwać.

— Mia, muszę do Mii.

— Proszę się uspokoić. — Kobiecy głos kołacze mi w głowie, ale nie słucham go. Powoli dostrzegam kształty i widzę wyjście. Jakaś siła pcha mnie do niego i wiem już, muszę ją znaleźć. Znaleźć Mię. Teraz.

Wybiegam z sali na długi korytarz. Ludzie mijający mnie patrzą na mnie, odsuwając się, robiąc mi miejsce, a ja biegnę i, mimo że jestem tu pierwszy raz, to znam drogę. Jakbym był prowadzony po sznurku. Prosto, drugi korytarz w prawo, po schodach, kolejny korytarz, trzecie drzwi. Otwieram je i to, co widzę, roztrzaskuje mnie od środka. Mia leży na łóżku, a przykrywające ją prześcieradło jest całe we krwi. Nad nią pochyla się Max.

— Nieeee! — Wydaję z siebie niepojęty ryk i rzucam się na Maxa, widząc, jak chce odłączyć aparaturę. Odpycham go od niej na tyle mocno, że przewraca jedną z maszyn, odłączając ją od Mii, a przeciągły dźwięk tnie moje uszy.

— Nieeeeeeeeeeeee! — krzyczę, łapiąc ją za to, co z niej zostało i wtedy doświadczam niewyobrażalnego bólu i tracę przytomność.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s