Naznaczona: 12 Wyjątkowa

Teraz.

— Czyli to Streferzy. I to z nimi się dogadałeś. Czemu mi nie powiedziałeś?

— Bo nie wiedziałem do ostatniej chwili, że tak to się skończy. Kiedy Alex cię rozpracował chciałem ci powiedzieć, ale wciąż była nadzieja, że nas stamtąd wyciągnę.

— Pozwoliłeś mi wierzyć, że ciebie rozpracował pierwszego! — Jestem zła. Tak bardzo się o niego bałam a on grał, udawał, nawet przede mną.

— Nie miałem czasu. Zrozum. To się działo za szybko. Musiałaś uwierzyć, że mnie dopadł. Tylko tak mogłem cię uratować.

— Pozwalając na zresetowanie mnie?

— Chciałem podmienić serum. — Wpatruje się we mnie tak intensywnie, jakby samym spojrzeniem chciał mi wszystko wyjaśnić.

— A nie pomyślałeś, co by się stało, gdyby ci się nie udało?

— To byłby tylko reset.

— Przecież nic bym nie pamiętała? — Nie mogę pojąć jego rozumowania.

— Tylko na początku. Już raz wróciła ci pamięć. Zresztą stamtąd najłatwiej było cię odbić — powtarza się.

— Już to mówiłeś. Tylko zapomniałeś, że nie podali mi wtedy serum. Nic bym nie pamiętała. Max, czy ty w ogóle słyszysz co ty mówisz?

Max nie zwraca uwagi na moją ironię. Kontynuuje swoje wyjaśnienia.

— Tylko że ktoś z Agencji odkrył, co wyprawia Alex, wiesz, ten gen M i zabijanie tych ludzi. Oni o tym nie wiedzieli. Rozumiesz? Nie wiedzieli. Ta bajka, że to Agencja go do wszystkiego zmusiła, że to był jej plan, to jedna wielka ściema. Jedna z wielu jakie nam wcisnął. Gdy go przejrzeli chcieli go zlikwidować. — Nabiera powietrza i głośno je wypuszcza. Na jego twarzy pojawia się poczucie winy. – Gdybym o tym wiedział, nie zaczynałbym akcji z ucieczką, a on pewnie by cię nie zdemaskował i nie próbowałby na tobie nowego serum. Wystarczyło, byśmy poczekali. — W jego spojrzeniu wciąż dominuje poczucie winy. — Tylko że nie wiedziałem. A kiedy Alex odkrył, że chcą go wyeliminować, postanowił przyśpieszyć podanie ci tego świństwa.

Nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. Zbyt dużo informacji bombarduje moją głowę. Zbyt dużo zrządzeń losu. Zbyt dużo „gdyby”. Gdyby Agencja wcześniej zadziałała, gdyby Max o tym wiedział, gdybym nie próbowała zabić Alexa, gdybym nie dowiedziała się, że jest odpowiedzialny za śmierć moich rodziców i brata. I najważniejsze, gdyby Alex nie chciał oczyścić świata z potencjalnych morderców, moja rodzina nadal by żyła, a ja byłabym zwykłą dziewiętnastolatką, a nie wyszkoloną zabójczynią, której w dodatku wstrzyknięto jakieś świństwo, przez które sama mogę stracić życie. W najlepszym wypadku wyrosną mi skrzydła i stąd odlecę.

— I mu się udało — rzucam z rezygnacją. — Co chciał ze mną zrobić?

— Pewnie zabrać ze sobą. Chciał uciec i ty miałaś iść z nim. Być jego tajną bronią.

— I wtedy ty postanowiłeś mnie odbić.

— Kiedy okazało się, że podał ci nowe serum, musiałem cię jak najszybciej stamtąd wydostać. Agencja zabiłaby was oboje.

Opuszczam wzrok nie mogąc wytrzymać jego spojrzenia. Mam wrażenie, że jest na mnie zły, za to, że nie rozumiem motywów jego działania. Faktycznie, nie rozumiem. Ja nie ratowałbym Alexa. Ja po prostu bym go zabiła.

— Czy ty nie pojmujesz, dlaczego on nadal żyje? — kontynuuje widząc, że nie mam nic więcej do powiedzenia.

— Nie — rzucam krótko.

— Inaczej nie uratowałbym cię. Oni chcieli go złapać. Streferzy. Ktoś od nich zgłosił się do mnie po tym, gdy Pogranicze wypięło się na nas — wyrzuca z siebie po czym milknie, jakby te słowa paliły mu język. Obydwoje mamy już dość, a świadomość tego, że taka gnida jak Alex znaczy więcej niż ja zwyczajnie mnie rozsierdza.

— Czyli zostałam uratowana przy okazji — parskam. — Wiesz, dobrze, że tu jest ta szyba. Dla nich dobrze — syczę przez zęby wskazując na pomieszczenie za plecami Maxa.

Jak mogli trzymać przy życiu kogoś takiego? To się nie mieści w głowie. Wściekłość szaleje we mnie niczym gradowa burza. Tylko czekać, aż coś zniszczę.

Mia, proszę.

Biorę głęboki oddech. Najchętniej zostałabym sama, ale to niczego nie rozwiąże. Muszę odsunąć na bok rozgoryczenie. Część mnie wie, że Max ma rację. Wie, że powinnam cieszyć się z szansy, jaką otrzymałam. Jednak ta druga część, ta, która wciąż przed oczami ma zastygłe twarze najbliższych, ta część mnie nie potrafi przestać myśleć o niczym innym, jak zemsta.

Zemsta.

Spoglądam na Maxa jakbym doznała olśnienia. Przeżyłam i on też przeżył. A to oznacza, że nadal mogę zrobić to, co zamierzałam. Muszę tylko się stąd wydostać. Muszę być mądra, a nie szalona.

— Kiedy będziecie wiedzieli co mi zapodał?

— Jeśli będziesz współpracować i zgodzisz się na testy, to za dwadzieścia cztery godziny będziesz wolna.

Podoba mi się jego odpowiedź.

— Jeśli nic nie wykryją — dodaje.

— A jeśli wykryją?

— Jeśli wykryją są w stanie ci pomóc.

W jego oczach na moment pojawia się nadzieja, ale szybko gaśnie. Za to ja po raz pierwszy odkąd tu siedzę, jestem nią wręcz przepełniona. Nadzieją, że już niedługo dopadnę Alexa. Muszę tylko zrobić to o czym wspomniał Max. Muszę współpracować.

Dobrze. Niech robią, co chcą. Chcę mieć to już z głowy.

Dwa lata wcześniej.

Usiedliśmy na dwóch krzesłach naprzeciwko masywnego biurka Alexa Voga. Jego biuro przypominało mi biuro mojego ojca. Myśl o rodzinie zasępiła moją twarz. Aż wstyd, że dopiero teraz o nich pomyślałam. A jeszcze bardziej, że ich wspomnienie nie rozpaliło mojego serca. Nie wiem czemu, wydawało mi się to logiczne, że skoro z tęsknoty za nimi niby chciałam się zabić, to na każde ich wspomnienie powinnam odczuwać głęboki żal i smutek. A ja po prostu byłam świadoma tego, co im się przydarzyło, świadoma, tego, co powinnam czuć i to tyle. Po prostu świadomość. Nic więcej.

— Jak się czujecie? — zapytał Alex.

Siedział za tym swoim biurkiem i przeglądał coś na ekranie wtopionym w blat. Miałam wrażenie, że nie jest zbytnio zainteresowany naszymi osobami. Pewnie każdy nowy rekrut, jak nazwała nas Cambell, musi przejść przez jego biuro. Gdy nie usłyszał żadnej odpowiedzi, uniósł głowę skupiając na nas swój wzrok. Miał proporcjonalną ładną twarz pozbawioną zarostu, gładko zaczesane ciemne włosy nienaturalnie wyglądające oczy. Ich kolor — tak jak i mój — nie był ludzki. Widząc moje oczy odznaczył coś na ekranie.

Dobrze, w takim razie przejdźmy od razu do przydziału…

— Kim jesteś? Gdzie my jesteśmy i czego od nas chcecie? — przerwałam mu nic sobie nie robiąc z jego zniesmaczone miny. Odniosłam wrażenie, że jest zmęczony, a proces, przez jaki musi z nami przejść to konieczny, ale nudny obowiązek.

— Ona lubi strzelać pytaniami, jak z karabinu — skomentował Max i się zaśmiał. Ani ja, ani Alex nie zareagowaliśmy. Wpatrywaliśmy się w siebie badawczo. I wtedy przeszedł mnie dreszcz. Te oczy. Ta twarz.

— To ty zepchnąłeś mnie z mostu — rzuciłam. — Dlaczego?!

Alex nie odpowiedział. Wyraz jego twarzy mówił wszystko. Nie spodziewał się, że będę o tym pamiętać. Jego znużenie gdzieś wyparowało. Nagle do pokoju wszedł wysoki mężczyzna.

— Max, musisz iść z Vernonem. Verni — zwrócił się do przybyłego — zaprowadź Maxa do Vivien. Niech przejdzie z nim przydział. Ja muszę porozmawiać z Nią na osobności. Wcześniej przeprowadź reset.

— Gdzie go zabieracie? — Aż podniosłam się z miejsca. Spojrzałam na Maxa spodziewając się chociaż odrobiny przerażenia, nie wiem, zainteresowania, co się dzieje dookoła niego. Ale on po prostu wstał, machnął mi na pożegnanie i wyszedł z tym kolesiem.

— Jaki reset?

— Po co mówiłaś, że to ja zepchnąłem cię z mostu?

Nie rozumiałam, co się dzieje.

— Bo to zrobiłeś.

— A ty nie powinnaś o tym pamiętać — zmarszczył czoło i przekrzywił głowę uważnie mi się przypatrując. Na jego twarzy zamajaczyła mieszanka zaskoczenia i fascynacji.

— Co tu się dzieje? Kim ty jesteś? — wystrzeliłam chcąc uzyskać więcej odpowiedzi.

— Już spokojnie. Usiądź, wszystko ci wytłumaczę.

— Czemu ratujecie samobójców? Nie pozwalacie nam się zabić? — Nie odpuszczałem zdając sobie sprawę co może oznaczać ten cały reset.

— Ależ pozwalamy. Chodź, to coś ci pokażę.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s