Coraz więcej znajomych pyta jak my sobie tu w Anglii radzimy i czy jesteśmy źli na premiera, że tak późno zawrócił z błędnie przyjętego kursu. Jakie jest podejście Anglików do pandemii i czy nie boimy się nadchodzącego kryzysu?
Nie ukrywałam, że podejście Borisa Johnsona na początku mnie zmartwiło. Pisałam o tym tutaj. Nie mniej od tego czasu sporo się zmieniło i to tylko na lepsze i za to trzeba go pochwalić. O tym pisałam tu. Oczywiście to o czym wspominam w tekście wynika z mojego i moich najbliższych doświadczenia. Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie bagatelizował, podważał czy wyśmiewał obecną sytuację (patrz tutaj) Zawsze znajdzie się grupa ludzi, którzy czują się ekspertami we wszystkim i niewiele można na to poradzić.
Moi znajomi i sąsiedzi nie robią sobie żartów z zakazów. Nie widuję obcych samochodów ani nie słyszę hałasów imprezujących mas. Kolejki przed sklepami są długie, ponieważ wpuszczana jest tylko określona liczba klientów. Wystarczy zakaszleć, by zostać wysłanym na kwarantannę, a tam gdzie to było możliwe, ludzie przenieśli swoje stanowiska pracy do domu.
Firma w której pracuję, stanęła na wysokości zadania i jeszcze za nim wyszedł pomysł pracy z domu, zaczęła przygotowania w tym kierunku. Już drugi tydzień wszyscy pracujemy z domu i na szczęście wszystko działa bez zarzutu.
Rząd również pomaga i te firmy, które potrzebują pomocy, pomoc otrzymają, chociaż by w postaci ulg podatkowych, dotacji czy dopłat do pensji pracowników, którzy wysyłani są na przymusowy urlop. Wiąże się to z obniżeniem pensji, co nie wydaje się wielkim wyrzeczeniem, gdy chodzi o utrzymanie stanowisk pracy. Zawieszenie na trzy miesiące kredytów również jest dużą pomocą i odciążeniem domowego budżetu.
Nie ma się jednak co oszukiwać. To bardzo duże obciążenie dla państwa i widmo kryzysu jaki nadciąga jest nieuchronne. Rząd będzie musiał pomyśleć jak ruszyć gospodarkę, która zwolniła po wprowadzeniu przymusowej izolacji. I nie jest to łatwe zadanie, by pogodzić dobro obywateli z dobrem państwa, chociaż w jakimś sensie jedno powinno wynikać przecież z drugiego.
Nie mam pojęcia co przyniesie przyszłość. Już jeden kryzys gospodarczy mamy za sobą, ten może być jeszcze większy, więc pozostaje mentalnie przygotować się na niego i starać się nie być jedynie jednostką myślącą tylko o sobie, a społecznością grającą do jednej bramki. Wiem, że poprzez bezsilność budzą się złe emocje, ale trzeba stłamsić je w sobie, bo do niczego dobrego nie doprowadzą. I w tym moralizatorskim tonie kończę dzisiejszy wpis. Trzymajcie się.
AN