Koronawirusem żyje teraz cały świat. Cały świat wprowadza ograniczenia, nakazy, zakazy, by powstrzymać rozprzestrzenianie się wirusa. A Anglia idzie jak zawsze własną drogą.
Są tu dwa krany, okna otwierane na zewnątrz, lewostronny ruch, herbata z mlekiem (fee) i mikroskopijne domy. A Borys Johnson ma inne podejście do problemu koronawirusa (tu o tym przeczytasz). Tak w skrócie, zamiast zmniejszać ryzyko zakażenia, mamy się pozarażać, żeby zbudować „odporność stada”. Oczywiście jednostki starsze i bardziej wrażliwe będą jednocześnie chronione. Nie bardzo wiem jak ma to wyglądać w praktyce i szczerze, mimo że nie jestem panikarą, zaczynam bać się o te „chronione jednostki”. Obawiam się, że nie wszyscy będą przestrzegać pozostałych zaleceń wydawanych przez WHO.
Z jednej strony codziennie jesteśmy bombardowani informacjami na temat wzrostu zachorowalności, zaleceń jak się nie zarazić (trochę to się gryzie z polityką rządu), a w sklepach ze świecą szukać papieru toaletowego (zadziwiające) czy środków antybakteryjnych włączając w to mydło w kostkach. Z drugiej strony nikt niczego nie zamyka, ludzie na zakupy jeżdżą całymi rodzinami, a urodziny wyprawia się w restauracjach.
Część znajomych Anglików martwi się, bo ma starszych rodziców i woli nie ryzykować ich zdrowia. Część żartuje przy każdym odkaszlnięciu, że to koronawirus. Ponieważ w moim otoczeniu jeszcze nikt nie zachorował, ani nie zna nikogo, kogo dopadłby wirus, cała ta sytuacja wydaje się surrealistyczna. Oczywiście do czasu.
A ja? Ja problemu nie bagatelizuję. Jeśli mycie rąk może mi pomóc, to mogę je szorować dwadzieścia razy dziennie. I tak je myłam, więc nie robię niczego nowego. Martwić może to, że taka dyspozycja może się komuś wydawać dziwna, a niestety nie wszyscy myją dłonie chociażby po wyjściu z toalety.
Samo przestrzeganie prostych zasad higieny nie zaszkodzi mi, natomiast zaszkodzić może ludzka głupota i ignorancja. A ta szerzyć się będzie szybciej niż wirus, skoro politycy na samej górze dają przyzwolenie na zarażanie siebie i innych. Tym dla mnie jest ich podejście. Mi może nic nie być, ale co ma powiedzieć ktoś, kto opiekuje się starszymi rodzicami? Po co ten niepotrzebny stres?
Nie twierdzę, że totalna izolacja jest najlepszym wyjściem. Niemniej Anglia jest idealnym krajem, by ograniczyć rozprzestrzenianie się wirusa. Tu ciągle pada. Zamknięcie barów czy wielkich centrów handlowych mogłoby sporo zmienić. My zwyczajnie podczas takiej pogody nie mielibyśmy gdzie chodzić;)
Tak czy siak mam na to taki wpływ jak na pogodę. Pozostaje rozsądne podejście do tematu i przeczekanie pandemii. Czas pokaże jak to się wszystko skończy i czy w tym szaleństwie jest metoda. Ważne, żeby nie wpadać ze skrajności w skrajność, nie ryzykować, jeśli nie jest to konieczne i nie robić zapasów, jakby miał nadejść koniec świata.
AN