Max
Czuję jego złość. Przenika mnie, wręcz obezwładnia. A może to skutek braku Mikroba? Alex ponownie łapie mnie za szyję. Czuję dziwne mrowienie w miejscu, gdzie styka się nasza skóra. Dziwne uczucie, ale chyba on go nie czuje. Puszcza mnie, dopiero gdy zza rogu ktoś wychodzi. Właściwie wybiega. Mężczyzna, mijając nas, rzuca nam ukradkowe spojrzenie, ale nic poza tym. Nie salutuje Alexowi, chociaż jeśli pamiętam, jest Generałem.
– Dlaczego ją tu sprowadziliście? – Gdybym mógł, rzuciłbym się na Alexa, ale moje ciało jest coraz słabsze.
– Nikogo nie sprowadziliśmy. Ona tu jest od… Od zawsze. – Alex wpatruje się we mnie nie mniej zdziwiony. Nagle naszych uszu dobiegają kolejne kroki i za moment mija nas kilku ubranych w czarne uniformy mężczyzn. Coś się dzieje. Na moment sprawa z ciotką Isą odchodzi na bok, chociaż mam do Alexa masę pytań.
Obydwaj wpatrujemy się w siebie i ruszamy za nimi. Ja klejąc się do ściany, bo nie jestem w stanie iść szybciej, Alex prężnym krokiem. Przez moment wpatruję się w twarz ciotki Isy. Ale tylko przez moment. Nie chcę przyjąć do wiadomości, że jak to powiedział Alex, ona była tu od zawsze.
Gdy ja dopiero mijam drzwi do sali, z której wyszedł, on jest już za rogiem. Dupek, myślę sobie i właśnie w tym momencie widzę, jak wychodzi zza rogu. Przewraca oczami, ale podbiega do mnie.
– Nie dali ci jeszcze Impulsu? – pyta zniecierpliwiony tym, że musi mnie za sobą wlec.
– Co za niegodziwcy – wypluwam z siebie słowa, bo moje ciało wydaje się coraz słabsze.
– Medyczny! – wola nad moim uchem Alex. – Medyczny! Natychmiast!
Chwilę po tym z sali po przeciwnej stronie wychodzi starsza kobieta w zielonkawym uniformie z literą W wyszytą nad lewą piersią.
– Czego wrzeszczysz? – warczy na nas.
– G12. Potrzebna pomoc – odpowiada jej Alex i pomaga mi usiąść na chłodnej posadzce korytarza. Świat ponownie wiruje, a ciało odmawia współpracy.
– Alex! – Słyszę głos Konstancji. Jest spanikowana. Nie widzę jej, bo moje powieki nie mają zamiaru się podnieść, ale wiem, że jest blisko.
– Odsuńcie się! – Głos kobiety w zielonkawym uniformie odpędza ich ode mnie i czuję tylko potężne uderzenie w udo.
– Czemu mnie bijesz? – rzucam, nie pozwalając odejść świadomości, chociaż wiem, że bardzo by chciała posłać mnie do krainy snów.
– Nie działa. – Kobieta nie zwraca na mnie uwagi, a w jej głosie wyczuwam dezorientację.
– Jak to nie działa? – Alex również wydaje się zaniepokojony.
– No zobacz, co stało się z igłą. – Kobieta zupełnie nie przejawia szacunku do Alexa. Już ją lubię.
– Pokaż to – mówi Alex, a w jego głosie słychać zniecierpliwienie. Unoszę powieki, żeby zobaczyć, o co tyle szumu. Alex ściska aplikator, taki sam, jakim zaaplikowali Mii sensory w Strefowni. Igła na jego końcu wygięta jest pod kątem dziewięćdziesięciu stopni. Przełykam powoli ślinę. Coś jest nie tak.
– Nie żartuj sobie – parska Alex, ale mówi to do siebie, a nie kobiety, która i tak obdarza go nieprzychylnym spojrzeniem. – Zastosuj cięcie nożycowe – wydaje polecenie i kobieta wraca do pomieszczenia, z którego wybiegła. W tym czasie Konstancja dotyka mojej twarzy. Jest ładna, gdy tak się jej przyglądam. Coraz ładniejsza. I te oczy tak bardzo przypominające mi Mię.
– Gdzie jest Mia? – pytam, przerzucając wzrok na Alexa. Konstancja odsuwa się ode mnie.
– Co?
– Mia?
– Tam, gdzie powinna być.
Łapię Alexa za dłoń i już nie ma między nami bariery, którą stanowią nasze ciała. Może mnie słyszeć, jak byśmy byli jednym organizmem. Znów czuję dziwne mrowienie.
– „Zobacz, co z nią, proszę”.
– Jak ty to robisz? – pyta mnie na głos i w tym czasie pojawia się kobieta z nowym aplikatorem. Alex odsuwa się i tracimy kontakt.
– Proszę – powtarzam, bo cześć mnie wie, że Alexowi również zależy na Mii. Nie podoba mi się to, ale ona jest teraz najważniejsza. Ważniejsza niż moja duma i nienawiść do byłego dowódcy. Kolejne mijające nas czarne uniformy potęgują tylko uczucie niepokoju. Coś się dzieje i wiem, że ma to związek z Mią.
– Próbuj do skutku. Ja muszę coś sprawdzić – rzuca Alex i dając mi znak skinieniem głowy, odchodzi od nas, zostawiając mnie z Konstancją i kobietą próbującą zaaplikować mi Impuls.
– Co się dzieje? – syczy medyczna i kręci z niedowierzaniem głową. Niech mi w końcu da ten zastrzyk, bo zwariuję!
– Może tu – wyciągam rękę, wskazując na żyłę na przegubie. – Będzie łatwiej niż przez materiał. – Nie umiem powstrzymać się od sarkazmu. Kto wbija igłę przez materiał spodni? Łapię kobietę za dłoń i przyciskam aplikator do żyły.
– Ałć – syczy i wyrywa dłoń, ale ja czuję, że się udało. Dwa ostrza przebiły skórę i Impuls dociera do krwiobiegu, bo natychmiast, niczym porażenie prądem dostaję takiego kopa energii, że teraz świat już nie wiruje z osłabienia, ale ożywczej siły, jakiej dostarczył mi zastrzyk.
– Max? – Konstancja jest wciąż blisko, a ja oddycham głęboko, bo pozwalam, by energia dotarła do najdalszych zakamarków mojego ciała. Siła wypełnia mnie i odżywia. Niesamowite uczucie, jakbym rodził się od nowa, stawał się sobą, dawnym sobą, jeszcze sprzed przemiany. Cudowne uczucie.
– Co mu jest? – dopytuje medyczna, ale Konstancja jej nie odpowiada. Słyszę jej przyśpieszony oddech, pulsującą w żyłach krew.
Świat przestaje mieć dla mnie znaczenie. Ciotka Isa, Alex, Agencja, nawet rodzice. Wszystko przepływa gdzieś obok mnie, a ja widzę tylko Mię.
– „Max, proszę” – jej głos jest taki wyraźny, jakby tu była.
– „Mia, już dobrze. Zabiorę cię stąd” – odpowiadam całkowicie obezwładniony przez uczucie relaksu i odprężenia.
– „Znajdź mnie”.
– „Już idę”.
– „Znajdź mnie! Teraz!”
– Mia! – krzyczę, podnosząc się na nogi. Nadal jestem na korytarzu, a przede mną Konstancja ze skrzywioną miną. Medyczna też wpatruje się we mnie z niesmakiem.
– Ile widzisz palców? – pyta i zaraz pokazuje mi dłoń. Przez moment obserwuję ją. Dłoń jest taka niewyraźna. Medyczna mogłaby nie być, bo ten kawałek jedzenia między górnymi jedynkami raczej nie jest miły dla oczu. Za to Konstancja… patrzę na nią jak urzeczony.
– Ale ty piękna – mówię, nawet nie zastanawiając się, jak zostaną odebrane te słowa.
– Dobrze się czujesz? – dopytuje, chcąc ukryć rumieniec, jaki wykwitł na jej policzkach.
– Ile palców? – powtarza medyczna.
– Trzy wyprostowane i dwa zgięte, czyli razem pięć, chyba że ukrywasz jakiegoś w dłoni.
Kobieta parska zniesmaczona, wstaje i odchodzi, przyglądając się aplikatorowi ze zgiętą igłą.
– Jeśli tak działa Impuls, to możecie mi go aplikować codziennie. – Uśmiecham się do Konstancji, a ona odwzajemnia nieśmiało uśmiech. W jej spojrzeniu widzę ulgę.
– To jednorazowa dawka, więcej nie potrzebujesz. Teraz jesteś podekscytowany, ale za godzinę wrócisz do normy.
– Szkoda, lubię ten stan. – Łapię jej dłoń i wtedy uderza mnie fala jej myśli i emocji. Od zawstydzenia, sympatii, po współczucie i strach. Te ostatnie interesują mnie szczególnie.
– Co się dzieje? – pytam i czekam niecierpliwie na odpowiedź. Czuję, że ma to coś wspólnego ze mną.
– Twoi rodzice – mówi, a z jej twarzy natychmiast znika uśmiech.
– Tak, chcę się z nimi spotkać – oznajmiam świadomie podjętą decyzję. – Miałaś całkowitą rację. Oni zasługują, żeby poznać prawdę.
-Tylko że…
– Nie ma jej! – To Alex krzyczy, biegnąc do nas niczym grom.
– Mii? – dopytuję, chociaż powinno to być dla mnie oczywiste. Przecież po to poszedł, to miał sprawdzić.
– Jak to jej nie ma? – rzucam, zbliżając się do niego.
– Nie ma jej w sali. Gdzie ją daliście? – pyta Konstancji, ale ona kręci głową. W jej oczach widzę strach. Kłamie. Łapię ją za dłoń i dzieje się coś niesamowitego. Jakbym połączył się z nią, ale nie żeby tylko słyszeć myśli. Ja grzebię w jej myślach, wyławiając te, które mogą nam się przydać.
– „Gdzie jest Mia?” – Przemawiam do niej i czuję jej zaskoczenie. Ciężko się dziwić, bo nie każdego dnia okazuje się, że ktoś umie się komunikować z nami bez słów.
– Wyjdź z mojej głowy – syczy na głos. Jej opór odcina mi ostatecznie dostęp. Stara się wyrwać swoją dłoń, jednak jestem silniejszy.
– „Proszę, pomóż nam” – powtarzam w myślach. – „I nie bój się mnie”.
Przez chwilę wpatruje się we mnie, starając ogarnąć, co się właściwie przed chwilą stało.
– „Jak? Przecież…” – chwyta się za głowę. – „Dopiero rozpoczęli badania”.
– „Nie wiem jak, ale to potrafię, a teraz potrzebuję twojej pomocy. Proszę cię, powiedz nam, gdzie jest Mia?”
– „Skąd wiesz, że wiem?”
– „Czuję to. ” – To prawda. Przez dotyk rozpoznaję jej emocje, wiem, że coś ukrywa, coś wspólnego z Mią. Wiem również, że mogę jej zaufać.
– Pytam, gdzie jest Mia!? Odpowiedz! To rozkaz! – warczy Alex, ale Konstancja nadal milczy.
– „Powiedz mu. Wydał ci rozkaz”.
– „Nie mogę, dostałam zakaz od kogoś innego, by o tym nie mówić” – wyjaśnia, ale czuję, że zmusza się do jego wykonania.
– „Przecież nikt nas nie słyszy. Możesz mi to tu powiedzieć. Albo pozwól mi zajrzeć w twoje myśli. Sam znajdę odpowiedzi. ”
– „Nie! Nie będziesz mi grzebał w głowie” – krzyczy. Kątem oka widzę zniecierpliwione oblicze Alexa. Wiem, że potrafiłby wyciągnąć z niej informacje w inny sposób, co mogłoby się dla niej źle skończyć. Tylko że ja polubiłem Konstancję i nie zamierzam do tego dopuścić.
– „Gdzie zabrali Mię?” – pytam raz jeszcze, ale ona tylko kręci głową, wciąż broniąc mi dostępu do swoich myśli. – „Alex jest generałem. Musisz słuchać jego poleceń. ” – Próbuję z tej strony.
– „Tak, ale w tym przypadku musiałby mieć wyższą liczbę G od osoby, której rozkaz chce odwołać. ” – odpowiada.
– Kto ma tu od ciebie większą liczbę G? – pytam Alexa, a on w pierwszej chwili nie łapie, o co mi chodzi. – Kto jest od ciebie wyższy stopniem? Ten, kto zabronił jej mówić stoi nad tobą – rzucam, licząc, że to jakoś pomoże Alexowi i chyba faktycznie tak się dzieje, bo tylko syczy pod nosem imię „Zed” i odwraca się od nas, idąc w stronę sali, z której przyszedłem.
– Poczekaj – krzyczę za nim, ale Alex kiwa głową. Nie chce, bym z nim szedł. Dlaczego go słucham?
– Kto to jest Zed? – pytam Konstancji, ale ona nadal milczy. – Przecież to normalne pytanie, czy też dostałaś rozkaz, by o tym nie informować?
Dziewczyna spuszcza wzrok.
– To jeden z Generałów z najwyższym odznaczeniem. G13 – wyjaśnia, ale mi to niewiele mówi.
– Co to oznacza? – wciąż ją wypytuję.
– Że to jeden z pięciu Generałów zaraz po pierwszym Generale, naszym dowódcy.
– A Alex ile ma tych odznaczeń?
– Dwanaście.
– Nieźle się dorobił – parskam, ale z przerażeniem odkrywam, że coś się zmieniło. Nie mam pojęcia, gdzie pojawiła się nienawiść, jaka trawiła mnie względem niego. Nie lubię go, ale nie ma już we mnie żądzy zemsty. Czuję się z tym dziwnie. Czy Mia czuła to samo?
– Po co Zedowi Mia?
– Nie wiem. Ja tylko szłam do ciebie i … – urywa. – Jak ty to robisz? Te myśli? – pyta ponownie, a ja dotykam jej dłoni.
– „Nie mam zielonego pojęcia, jak to działa, ale mogę się z tobą tak komunikować”.
– „Dopiero rozpoczęli badania. Masz jakiś chip czy coś?”
– „Nic mi o tym nie wiadomo. Dobrze, ale wróćmy do Mii”.
Konstancja spuszcza wzrok, a na jej twarzy pojawia się niepokój.
– „Szłam do ciebie i widziałam, jak Zed wywozi Mię z jej pokoju. Zauważył mnie i kazał nic nikomu nie mówić. Powiedział, że to rozkaz. Teraz będę miała przechlapane, że go złamałam. ”
Czuję jej niepokój.
– „Przecież nic nie powiedziałaś. ”
– „A jakie to ma znaczenie, skoro jednak Alex się dowiedział? Zostanę ukarana”. – Chowa twarz w dłoniach, przerywając tym samym połączenie.
– Nic ci nie grozi. – Dotykam jej twarzy. Tym razem nic nie myśli, za to odbieram jej emocje. Oprócz strachu nadzieję i wiarę w moje słowa.
– Posłuchaj, Alex załatwi sprawę. – Sam nie wierzę, że to mówię. – On nie pozwoli temu całemu Zedowi, by skrzywdził Mię i ciebie. – Naprawdę jestem tego pewien. – A teraz pomóż mi zobaczyć się z rodzicami. – Mam nadzieję, że zmiana tematu odpręży Konstancję, pozwoli jej zapomnieć, ale ona spina się jeszcze bardziej.
– Co jest?
– Biegłam do ciebie, żeby ci powiedzieć, że zniknęli.
– Co?
– Twoich rodziców nie ma.
– Jak to nie ma? Byli i nie ma? Przecież mówiłaś, że ich obserwujecie? – Czuję ogarniającą panikę i strach. Dlaczego nie pomyślałem, że coś może im grozić?
– Nie wiem, co się stało. Nasi ludzie nie odpowiadają. Zapadli się razem z nimi.
– Muszę tam jechać.
– Potrzebujesz się przebrać.
– Ale po co?
– Jesteś poszukiwany. Twoja twarz jest wyświetlana na każdej matrycy. Widzą cię, słyszą, mogą sobie ciebie obrócić, jakbyś tam był. Nawet czują, jaki masz zapach.
– To jak chciałaś mnie do nich zawieść? – Jestem na nią zły. Gdy mi to proponowała wcześniej, nie wspominała o takich przeszkodach.
– No właśnie najpierw muszę cię przebrać – mówi, jakby to było takie oczywiste.
– To przebierz. Jak najszybciej.
Pół godziny później wyglądam jak jeden z żołnierzy miejskiej straży. Czarny uniform, okulary z wyświetlaczem, za pasem broń neuronowa i włócza, pręt zakończony ostrzem, które wysuwa się poprzez naciśnięcie bulwiastej rękojeści. Przeglądam się w lustrze, poprawiając zagniecenia. Konstancja zostawiła ubranie i poszła samej się przygotować.
Impuls zadziałał, a dodatkowe skutki jego działania zniknęły. Zabrało to mniej czasu niż obiecaną godzinę. Najpierw do normalności przywrócony został mój umysł, potem ciało. Niestety strachu o rodziców Impuls nie zmniejszył. Podobnie jak o Mię, ale Alex przekazał wiadomość, że ją odnalazł i że nie mam się czym martwić. Że to był fałszywy alarm. Uspokoiło mnie to i dlatego mogłem skupić się na rodzicach, na odkryciu, co się z nimi stało. Sprawa ciotki Isy również nie daje mi spokoju, ale wszystko po kolei. Najpierw rodzice, potem ciotka.
Ostatni raz przyglądam się sobie. Jeszcze tylko specjalny pancerz, do którego ubrania potrzebna będzie asysta i jestem gotowy. Poprawiam kołnierz, który wpija mi się w szyję. Nowy, sztywny, staram się go trochę wygiąć i wtedy zauważam coś dziwnego po lewej stronie szyi. Przyglądam się, by zdać sobie sprawę z pojawienia się na niej intruza. Srebrnej odnogi czegoś, co skrywa reszta uniformu.
Rozpinam go, bo mógłbym przysiąc, że gdy się ubierałem, tego czegoś tu nie było. Srebrny znak ciągnie się od lewego ucha, przez szyję, znikając na karku. Muszę zdjąć uniform, ale w tym momencie słyszę pukanie, a do pokoju wchodzi Konstancja. Szybko naciągam ubranie, zapinając się pod szyją. Nie chcę, by widziała ten znak. Nie chcę, by mnie jeszcze tu zatrzymała. Powiem jej o tym późnej.
Konstancja przygląda mi się ze zmarszczonym czołem.
– Wyglądasz jak jeden z nich – komentuje, podchodząc bliżej. Jest ubrana jak ja, tyle że kobiety wyglądają w uniformach o niebo lepiej. Chromowane naramienniki, kanciaste nałokietniki, dopasowany stelaż pancerza nadaje jej twarzy zupełnie innego wyrazu. Już nie przypomina zimnej góry lodu, czy nieśmiałej dziewczyny, ale twardego żołnierza, gotowego na misję. Czy ja też tak wyglądam?
– Jeszcze pancerz i gotowy. No już nie rób takiej miny i nie denerwuj się tak – mówi, podchodząc bliżej. – Te pancerze są z grafenu. Dodatkowo są wzmocnione przez specjalne włókna S, Uwierz mi, mało co jest w stanie je zniszczyć.
Konstancja musi widzieć mój niepokój, ale nie musi wiedzieć, że nie ma nic wspólnego z naszą akcją. Skąd się do cholery wzięły na mnie te srebrne ślady? Co się dzieje?! Mój niepokój wzrasta, gdy przypomina mi się srebrne pasmo włosów u Mii. Czy to ma coś ze sobą wspólnego? Biorę głęboki oddech i skupiam wzrok na Konstancji. Muszę się uspokoić, bo inaczej możemy nigdzie nie pojechać.
– Co się tak gapisz? – pyta jednocześnie zapinając pancerz. – A no tak, przecież powiedziałeś, że jestem ładna – kończy, uśmiechając się pod nosem. Poprawia warkocz, który nie wymaga poprawy. Czuję w powietrzu napięcie. Czyżbym się tym denerwował? Ale zaraz, czy to nie ja wprawiałem dziewczyn w zakłopotanie?
Pochylam lekko głowę, tak, że nasze twarze dzieli zaledwie kilka centymetrów. Konstancja jest ode mnie niższa, jest niższa również od Mii.
– Piękna – zniżam głos, wzrokiem okalając jej twarz.
– Co? – szepcze, lekko rozchylając usta.
– Powiedziałem, że jesteś piękna – kończę i uśmiecham się zwycięsko. Co byłoby dalej, nie wiem, bo do pokoju wchodzi żołnierz, oznajmiając, że wszystko gotowe i możemy ruszać.