Dawno mnie nie było i zupełnie inaczej wyobrażałam sobie swój powrót na stronę. Wiele się zdarzyło i miałabym o czym pisać, jednak chciałam poczekać na lepszy moment, dogodniejszy czas, wesołe wydarzenie. Miało być to za kilka tygodni, kiedy to oznajmiłabym, czy jedna z moich książek została przyjęta do druku, czy wydaję ją jednak sama. Niestety życie zdecydowało inaczej. A właściwie ja zdecydowałam, po tym, co życie zaserwowało, ponieważ uważam, że nie mogę milczeć. Wręcz milczeć nie powinnam.
Wczorajszy dzień nie zaczął się zbyt przyjemnie. Nienawidzę pobierania krwi, chociaż po tym co się wydarzyło wieczorem, ta moja niechęć wydaje się śmieszna i mało znacząca. Ale do rzeczy.
Mówi się, że życie ludzkie jest kruche i należy je szanować. Życie należy darzyć i cieszyć się nim, chociaż potrafi nieźle dać nam w kość. Czy człowiek, o którym piszę będzie jeszcze się nim cieszył, na chwilę obecną nie wiem. Miał niewyobrażalnego pecha. Pech ten polegał na tym, że wsiadł na motocykl kolegi – jak wszedł w jego posiadanie, nie wiadomo – i postanowił przejechać się drogą, przy której stoi mój dom. Miał pecha, bo jechał zbyt szybko i nie wyhamował na lekkim łuku. Miał pecha, bo przewrócił się na motocyklu, który uderzył w tył naszego auta stojącego przed wjazdem. Miał pecha, bo uderzenie było tak silne, że wyrzuciło go nad ogrodzeniem…
Gdy wybiegłam z domu na szosie leżał tylko motocykl i odłamki po kloszu od tylnego reflektora z naszego auta. Żadnego motocyklisty. Pusto. I dopiero po chwili okazało się, że mężczyzna leży po naszej stronie ogrodzenia. Nie umiem sobie wyobrazić, jak przeleciał nad autem i trafił na nasz trawnik. Ślad jego dłoni widać nadal na karoserii. Zadzwonienie pod numer 112 było kolejnym odruchem. Szczęśliwie, wybiegając z domu, chwyciłam komórkę. Nie mogłam jednak podejść do poszkodowanego, więc dalszą rozmowę dokończył sąsiad – dzięki Ci Boże za niego!
Zbiegowisko, szybki przyjazd policji i karateki. Oględziny miejsca wypadku, przyjazd technika, a w końcu i prokuratora. I plotka, jakoby to zwiastowało, że chłopak nie przeżył… Alkohol? Brawura? Alkoholu nie wyczułam, bo stałam dalej, chociaż ci, którzy byli bliżej mówili, że mężczyzna był nietrzeźwy. Brawury i głupoty było w tym jednak wiele.
Droga jest wąska, a chodnik tylko po jednej stronie. Pechowy łuk od lat przerażał mnie i nie tylko mnie. Zbyt szybka jazda wielu kierowców spędzała sen z powiek. A co jak któryś nie wyhamuje? Jak uderzy w płot? Może nawet w dom? Nie umiem nazwać głupot wszystkich tych kierowców, którzy nie myślą, że mogą stracić panowanie nad autem czy motocyklem. Tyle dzieci chodzi do pobliskiego sklepu, tylu ludzi wraca z przystanku do domów. Czasem, gdy jakiś szalony kierowca przejeżdżał obok, w gniewie mówiło się, że kiedyś któryś nie wyhamuje i się rozbije. I stało się. Cholera jasna, stało się właśnie dziś!
Nie wiem, czy koledzy mężczyzny, którzy widzieli całe zajście, wyciągną jakieś wnioski. Odstawią piwo i zastanowią się dwa razy, nim podpici wsiądą do auta, na motocykl czy rower. Boję się, że nie. Że wręcz wypiją zdrowie kolegi i nadadzą mu jakaś śmieszną ksywkę. Może coś w rodzaju Batmana albo nietoperza? Czy pojawienie się prokuratora i policji oraz poważny stan poszkodowanego skłonią ich do refleksji, że następnym razem, to któryś z nich może być na miejscu kolegi?
Nie chcę nawet myśleć, co by było, gdyby wypadek wydarzył się pięć minut wcześniej. Nie pisałabym teraz tego tekstu, ale siedziała w szpitalu przy mamie i siostrze, które wracały wtedy ze sklepu. Taka jazda mogła pozbawić życia niewinne osoby. Ta myśl mnie przeraża. Dlatego apeluję, chociaż wątpię, czy moje słowa dotrą do tych, którzy jeżdżą za szybko, zbyt szalenie, i nie wywołają kpiącego uśmiechu. ZWOLNIJCIE! NIE PIJCIE! UWAŻAJCIE! Nie dlatego, że sami możecie znaleźć się na miejscu tego mężczyzny, ale dlatego, że ktoś Wam bliski może w takim wypadku zginąć jako zupełnie przypadkowa i niewinna ofiara.
My wszyscy jesteśmy świetnymi kierowcami, to inni mają wypadki. A jednak…
Wolałabym nie pisać tego tekstu, albo mieć świadomość, że to tylko jedna ze scen z nowej książki. Wolałabym zachęcać do kupienia jednej z moich książek, albo wstawić zdjęcia z ostatnich wakacji.
Czy ten mężczyzna przeżyje? Modlę się o to. Czy zmądrzeje i wyciągnie wnioski? O to też się pomodlę. On i ci, którzy myślą, że niczym mistrzowie kierownicy z filmów są nieśmiertelni. Nie są.
Obym już nigdy nie musiała być świadkiem wypadku, bo życie nie przypomina filmu.
Dobranoc.
09/09/2017
Niestety mężczyzna nie przeżył. (*)(*)(*)
Czyli wracasz w końcu? Kiedy?
PolubieniePolubienie
Teraz;) Na dobre;)
PolubieniePolubienie